-Dzień dobry - powiedział cicho i położył dłoń na moim policzku. Moje serce podskoczyło do gardła ze szczęścia w tym momencie.
Przysunęłam lekko twarz do jego i pocałowałam go w usta przymykając oczy.
-Znajdźcie sobie pokój - usłyszałam głos Draco od strony innego łóżka. Odsunęłam się od Zabiniego i spojrzałam w stronę tlenionego. Złapałam poduszkę i rzuciłam w jego stronę.
-Spadaj - odparłam rozbawiona. Blaise wstał i poszedł do łazienki. Usiadłam w jego łóżku i przykryłam nogi szczelniej kołdrą.
-Nie wiedziałem, że plan z Pansy przyniesie taki obrzydliwy obrót - zaśmiał się Draco. Spojrzałam na niego zdziwiona. Uniosłam brwi. - Jesteście obrzydliwie słodcy - wyjaśnił szybko Malfoy.
-Wiedziałeś? - spytałam lekko zdziwiona.
-Wiedziałem, że mu się podobała. Jak przyszedł pierwszy raz z tobą trzymając się za ręce, faktycznie się zdziwiłem, ale cieszyłem się, że Pansy mu przeszła. Trochę się myliłem, ale chciałem, żeby na tą imprezę u
mnie nie zaprosił Pansy. Nie zasługiwała na niego. Teraz widzę, że już jest to
za nim i cieszy się z ciebie, jak jeszcze nigdy z nikogo – powiedział Malfoy.
-Ja też się bardzo z tego cieszę. Nie podejrzewałabym, że mogę się tak z nim zbliżyć, mimo że kiedyś się nienawidziliśmy - odparłam spokojnie. - Jest dobrym człowiekiem. Wszyscy jesteście - dodałam i wstałam z łóżka.
Podeszłam do kufra Blaise'a i wyciągnęłam jakąś czarną bluzę. Nałożyłam na siebie i znowu zwróciłam wzrok na Draco.
-Ty też jesteś bardzo dobrym człowiekiem. Blaise to świetny chłopak, tylko jego trzeba poznać. Jak nas wszystkich - mruknął Malfoy. Kiwnęłam twierdząco głową, a Blaise wyszedł z łazienki.
-O, jaka ładna bluza - zaśmiał się patrząc na mnie. Wyszczerzyłam się do niego.
-A takiemu jednemu zabrałam. Może się nie obrazi - stwierdziłam, a ten podszedł do mnie i położył dłoń na biodrach.
-Może nie - odparł i pocałował mnie lekko.
-Jezu, serio potrzebujecie pokoju - znowu usłyszałam Draco i zamykane drzwi do łazienki. Odsunęłam się od Zabiniego. Spojrzałam mu w jego ciemne oczy. Dotknęłam jego policzka moją dłonią.
-Dziękuję za wczoraj - wyszeptałam, a on tylko pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się lekko. - Idę na śniadanie, muszę pogadać z Longbottomem, bo czuję, że mnie zabije za to, że go wczoraj zostawiłam - mruknęłam, a Blaise się zaśmiał.
-To chodźmy, bo słabo by było jakbyś umarła - powiedział rozbawiony. Zeszliśmy spokojnie po schodach. - On wie, że jesteśmy razem razem? - spytał łapiąc mnie za rękę.
-A jesteśmy? - zarumieniłam się lekko.
-Oh, a nie? - mruknął lekko skonsternowany Blaise. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek na moment przystając.
-Chyba tak - powiedziałam wesoło. Zobaczyłam uroczy uśmiech na jego twarz, jak wchodziliśmy do Wielkiej Sali. Blaise poszedł do siebie, a ja usiadłam koło lekko złego z twarzy Neville'a.
-Okej, już wyjaśniam - zaczęłam patrząc na niego. - Wczoraj, jak poszłam na górę to w moim dormitorium był Barty, chciał mnie pocałować. Byłam trochę roztrzęsiona, płakałam chwilę...
-Ale wszystko w porządku? - spytał lekko zaniepokojony Longbottom chwytając mnie za dłoń. Kiwnęłam głową potwierdzając.
-Poszłam do Blaise'a. Zasnęłam u niego. Obudziłam się w nocy i chyba... Chyba jesteśmy teraz normalnie razem. Nie ma Parkinson w tym układzie, tylko my we dwoje - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Neville też się lekko uśmiechnął.
-Jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja też jestem -stwierdził spokojnie. Ujęłam tosta i spojrzałam na niego.
-To chodźmy, bo słabo by było jakbyś umarła - powiedział rozbawiony. Zeszliśmy spokojnie po schodach. - On wie, że jesteśmy razem razem? - spytał łapiąc mnie za rękę.
-A jesteśmy? - zarumieniłam się lekko.
-Oh, a nie? - mruknął lekko skonsternowany Blaise. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek na moment przystając.
-Chyba tak - powiedziałam wesoło. Zobaczyłam uroczy uśmiech na jego twarz, jak wchodziliśmy do Wielkiej Sali. Blaise poszedł do siebie, a ja usiadłam koło lekko złego z twarzy Neville'a.
-Okej, już wyjaśniam - zaczęłam patrząc na niego. - Wczoraj, jak poszłam na górę to w moim dormitorium był Barty, chciał mnie pocałować. Byłam trochę roztrzęsiona, płakałam chwilę...
-Ale wszystko w porządku? - spytał lekko zaniepokojony Longbottom chwytając mnie za dłoń. Kiwnęłam głową potwierdzając.
-Poszłam do Blaise'a. Zasnęłam u niego. Obudziłam się w nocy i chyba... Chyba jesteśmy teraz normalnie razem. Nie ma Parkinson w tym układzie, tylko my we dwoje - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Neville też się lekko uśmiechnął.
-Jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja też jestem -stwierdził spokojnie. Ujęłam tosta i spojrzałam na niego.
-A u ciebie i Luny? Układa wam się? - spytałam gryząc tosta. Na twarzy Neville'a pojawił się lekki rumieniec.
-Chcę jej dzisiaj powiedzieć, że ją kocham - odparł, a moją twarz rozświetlił uśmiech.
-Cudownie, strasznie się cieszę - powiedziałam wesoło ujmując jego dłoń. - Jak bardzo jesteś pewien, że ją kochasz? - dodałam z uśmiechem.
-Mniej więcej tak samo bardzo, jak tego że jak mi jeszcze raz znikniesz na cały dzień bez słowa, to ci coś zrobię - odparł wystawiając język w moją stronę.
-Aż tak bardzo? - spytałam udając zaskoczenie i oboje zaczęliśmy się śmiać. Dojadłam tosta i dopiłam sok dyniowy.
Wstaliśmy i ruszyliśmy spokojnie na Eliksiry. Pod salą zobaczyłam Lunę i uśmiechnęłam się do Longbottoma.
-Będziesz siedział z Luną? - spytałam patrząc na zestresowanego chłopaka. Ten zmarszczył brwi.
-Zaraz się dowiem - powiedział odważnym głosem i podszedł do dziewczyny.
Poczułam dłoń na ramieniu i odwróciłam się z uśmiechem. Spojrzałam w ciemne oczy Blaise'a i zaśmiałam się wesoło.
-Siedzisz ze mną? - spytał z uśmiechem.
-Jak Neville będzie siedział z Luną, to tak - powiedziałam szukając wzrokiem chłopaka. Stał przy Krukonce. Zwrócił wzrok na mnie i uniósł kciuka do góry.
Blaise pocałował mnie w skroń, a drzwi sali się otworzyły. Ukazał się w nich uśmiechnięty Slughorn.
-To będzie ciekawa lekcja - mruknęłam jak już weszliśmy z Blaisem do środka. Ten zaśmiał się wesoło. O dziwo, zajęcia naprawdę szybko minęły.
Może to dobre towarzystwo?
Może to możliwość położenia głowy na czyimś ramieniu?
Może to zwyczajnie relacja z Zabinim tak na mnie działa?
-Idziemy potem do mnie? W sensie śpisz u mnie? - spytał Blaise idąc koło mnie na obiad.
-A chcesz mnie u siebie dwa dni pod rząd? - odparłam pytaniem na pytanie z uśmiechem na twarzy. Ten pokiwał radośnie głową.
-Ciebie zawsze - powiedział i pocałował mnie w czoło lekko. Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
Był niesamowitym człowiekiem przy bliższym poznaniu.
Jak ktoś tak paskudny kiedyś mógł stać się kimś tak bliskim i tak ciepłym teraz?
-Za dwa tygodnie ma być ponoć kolejne spotkanie Klubu Ślimaka. Po meczu i świętowaniu - mruknęłam niechętnie. Blaise głęboko westchnął.
-Jedyny plus jest taki, że Slughorn patrzy na nas lepiej i tak się nas nie czepia - stwierdził, a ja potwierdziłam ruchem głowy.
Wszystkich z Klubu Ślimaka traktował lepiej, z większą dozą pobłażliwości. Jednak trochę się cieszyłam, że uczestniczyłam w tym. To był duży plus, bo odchodził dosyć trudny przedmiot, jakim są Eliksiry.
Po zjedzeniu obiadu ruszyliśmy do Zabiniego, żeby spokojnie się ulokować. Musiałam mu w końcu oddać bluzę. Żeby pewnie jutro też ją zabrać. Kto wie.
Weszliśmy do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Dalej byłam pod wielkim wrażeniem całego wnętrza. Byłam zachwycona za każdym razem, jak tam przychodziliśmy. Blaise tylko się uśmiechał lekko i ciągnął mnie do swojego dormitorium.
-Uważaj na schodach - powiedział widząc, że nie patrzę pod nogi. Machnęłam ręką idąc spokojnie za nim. Nikt nie wie do tej pory, jakim cudem się nie wywróciłam.
Weszliśmy do środka. Draco i Marcus byli w środku. Usiadłam na łóżku Zabiniego. On klapnął tyłkiem koło mnie.
-Nie przeszkadza wam, że będę tutaj spać, prawda? - spytałam patrząc na Draco. Ten zaprzeczył ruchem głowy.
-Spoko, nie jesteś pierwsza - powiedział zza książki Flint. Blaise podszedł do niego i złapał go za kołnierz.
-Czy ty nie możesz się czasami zamknąć? - warknął, a Draco aż wstał z łóżka.
-Ale o co wam chodzi. Co mnie obchodzi, kto tu spał. Ważne, że nikogo nie skrzywdziłeś i obiecujesz, że mnie też nie skrzywdzisz - powiedziałam wzruszając ramionami przeglądając jakąś książkę leżącą na szafce Zabiniego. Ziewnęłam kartkując podręcznik z run. - Chodzisz na to? - spytałam zwracając wzrok na Blaise'a. Ten już nie trzymał Flinta za kołnierz tylko patrzył na mnie badawczo.
-Nie. Ale myślałem nad tym i muszę oddać podręcznik w końcu - odparł trochę nieufnie. Draco uśmiechał się wesoło, a Flint miał niezidentyfikowany wyraz twarzy. Ni to zaskoczony, ni to przestraszony.
-Okej - wzruszyłam ramionami.
Blaise w końcu usiadł koło mnie, ale dalej patrzył na mnie badawczo.
-Ej, serio, co mnie obchodzi z kim byłeś? Gratuluję, że z kimś byłeś. Każdy tu z kimś był. Mijamy tych ludzi codziennie na korytarzach i żyjemy dalej. Cieszę się, że teraz jesteśmy razem i tyle - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Twarz Blaise'a znormalniała. Sam nawet delikatnie się uśmiechnął. Przybliżył się lekko do mojej twarzy i pocałował mnie w czoło.
-Cieszę się, że jesteśmy razem - powtórzył po mnie, a ja zaśmiałam się wesoło. Zwróciłam wzrok na chłopaków.
-Jesteście gotowi na mecz za tydzień? - spytałam poprawiając się na łóżku. Oparłam się o ścianę za łóżkiem.
-Wiadomo. Pokonam Pottera - powiedział Malfoy prężąc muskuły z wielkim uśmiechem. Zaśmiałam się wesoło.
-W tobie nadzieja Draco - stwierdziłam radośnie. - Kocham swój dom, ale wam tak samo bardzo kibicuję. Macie mocną drużynę i bardzo zgraną - dodałam sensownie. Marcus kiwnął głową potwierdzając moje słowa.
-Wszyscy naprawdę się do tego przykładają i chcą wygrać. Myślę, że bez bliźniaków może być to trochę prostsze, ale kto wie - stwierdził Flint dyplomatycznie. Uśmiechnęłam się lekko.
Wiedziałam, że każdemu zależy na wygranej i bardzo cieszyłam się, że każdy podchodzi do tego poważnie. Osobiście kochałam Quidditcha dzięki bliźniakom i Rasmusowi. Każde stłuczenie i każda blizna na moim ciele miała swoją historię, ale zdecydowanie najwięcej było od Quidditcha.
Między chłopakami rozgorzała dyskusja o strategii gry. Mówili bardzo sensownie.
Ja wzięłam podręcznik o runach i położyłam głowę na udach Zabiniego.
Jeśli tak będą wyglądać moje najbliższe miesiące w Hogwarcie to zdecydowanie tego chcę. Cieszyłam się z każdej spędzonej z Zabinim chwili. Uśmiechnęłam się zza podręcznika do jego poważnej twarzy dyskutującej o grze. Na moment spojrzał na mnie i obdarzył mnie tak ślicznym uśmiechem, że sama sobie zazdrościłam tej relacji.
Oby trwała długo, jak najdłużej.
~~~
Pozdrawiam wszystkich w tych trudnych czasach i życzę każdemu zdrowia.
Wstaliśmy i ruszyliśmy spokojnie na Eliksiry. Pod salą zobaczyłam Lunę i uśmiechnęłam się do Longbottoma.
-Będziesz siedział z Luną? - spytałam patrząc na zestresowanego chłopaka. Ten zmarszczył brwi.
-Zaraz się dowiem - powiedział odważnym głosem i podszedł do dziewczyny.
Poczułam dłoń na ramieniu i odwróciłam się z uśmiechem. Spojrzałam w ciemne oczy Blaise'a i zaśmiałam się wesoło.
-Siedzisz ze mną? - spytał z uśmiechem.
-Jak Neville będzie siedział z Luną, to tak - powiedziałam szukając wzrokiem chłopaka. Stał przy Krukonce. Zwrócił wzrok na mnie i uniósł kciuka do góry.
Blaise pocałował mnie w skroń, a drzwi sali się otworzyły. Ukazał się w nich uśmiechnięty Slughorn.
-To będzie ciekawa lekcja - mruknęłam jak już weszliśmy z Blaisem do środka. Ten zaśmiał się wesoło. O dziwo, zajęcia naprawdę szybko minęły.
Może to dobre towarzystwo?
Może to możliwość położenia głowy na czyimś ramieniu?
Może to zwyczajnie relacja z Zabinim tak na mnie działa?
-Idziemy potem do mnie? W sensie śpisz u mnie? - spytał Blaise idąc koło mnie na obiad.
-A chcesz mnie u siebie dwa dni pod rząd? - odparłam pytaniem na pytanie z uśmiechem na twarzy. Ten pokiwał radośnie głową.
-Ciebie zawsze - powiedział i pocałował mnie w czoło lekko. Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
Był niesamowitym człowiekiem przy bliższym poznaniu.
Jak ktoś tak paskudny kiedyś mógł stać się kimś tak bliskim i tak ciepłym teraz?
-Za dwa tygodnie ma być ponoć kolejne spotkanie Klubu Ślimaka. Po meczu i świętowaniu - mruknęłam niechętnie. Blaise głęboko westchnął.
-Jedyny plus jest taki, że Slughorn patrzy na nas lepiej i tak się nas nie czepia - stwierdził, a ja potwierdziłam ruchem głowy.
Wszystkich z Klubu Ślimaka traktował lepiej, z większą dozą pobłażliwości. Jednak trochę się cieszyłam, że uczestniczyłam w tym. To był duży plus, bo odchodził dosyć trudny przedmiot, jakim są Eliksiry.
Po zjedzeniu obiadu ruszyliśmy do Zabiniego, żeby spokojnie się ulokować. Musiałam mu w końcu oddać bluzę. Żeby pewnie jutro też ją zabrać. Kto wie.
Weszliśmy do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Dalej byłam pod wielkim wrażeniem całego wnętrza. Byłam zachwycona za każdym razem, jak tam przychodziliśmy. Blaise tylko się uśmiechał lekko i ciągnął mnie do swojego dormitorium.
-Uważaj na schodach - powiedział widząc, że nie patrzę pod nogi. Machnęłam ręką idąc spokojnie za nim. Nikt nie wie do tej pory, jakim cudem się nie wywróciłam.
Weszliśmy do środka. Draco i Marcus byli w środku. Usiadłam na łóżku Zabiniego. On klapnął tyłkiem koło mnie.
-Nie przeszkadza wam, że będę tutaj spać, prawda? - spytałam patrząc na Draco. Ten zaprzeczył ruchem głowy.
-Spoko, nie jesteś pierwsza - powiedział zza książki Flint. Blaise podszedł do niego i złapał go za kołnierz.
-Czy ty nie możesz się czasami zamknąć? - warknął, a Draco aż wstał z łóżka.
-Ale o co wam chodzi. Co mnie obchodzi, kto tu spał. Ważne, że nikogo nie skrzywdziłeś i obiecujesz, że mnie też nie skrzywdzisz - powiedziałam wzruszając ramionami przeglądając jakąś książkę leżącą na szafce Zabiniego. Ziewnęłam kartkując podręcznik z run. - Chodzisz na to? - spytałam zwracając wzrok na Blaise'a. Ten już nie trzymał Flinta za kołnierz tylko patrzył na mnie badawczo.
-Nie. Ale myślałem nad tym i muszę oddać podręcznik w końcu - odparł trochę nieufnie. Draco uśmiechał się wesoło, a Flint miał niezidentyfikowany wyraz twarzy. Ni to zaskoczony, ni to przestraszony.
-Okej - wzruszyłam ramionami.
Blaise w końcu usiadł koło mnie, ale dalej patrzył na mnie badawczo.
-Ej, serio, co mnie obchodzi z kim byłeś? Gratuluję, że z kimś byłeś. Każdy tu z kimś był. Mijamy tych ludzi codziennie na korytarzach i żyjemy dalej. Cieszę się, że teraz jesteśmy razem i tyle - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Twarz Blaise'a znormalniała. Sam nawet delikatnie się uśmiechnął. Przybliżył się lekko do mojej twarzy i pocałował mnie w czoło.
-Cieszę się, że jesteśmy razem - powtórzył po mnie, a ja zaśmiałam się wesoło. Zwróciłam wzrok na chłopaków.
-Jesteście gotowi na mecz za tydzień? - spytałam poprawiając się na łóżku. Oparłam się o ścianę za łóżkiem.
-Wiadomo. Pokonam Pottera - powiedział Malfoy prężąc muskuły z wielkim uśmiechem. Zaśmiałam się wesoło.
-W tobie nadzieja Draco - stwierdziłam radośnie. - Kocham swój dom, ale wam tak samo bardzo kibicuję. Macie mocną drużynę i bardzo zgraną - dodałam sensownie. Marcus kiwnął głową potwierdzając moje słowa.
-Wszyscy naprawdę się do tego przykładają i chcą wygrać. Myślę, że bez bliźniaków może być to trochę prostsze, ale kto wie - stwierdził Flint dyplomatycznie. Uśmiechnęłam się lekko.
Wiedziałam, że każdemu zależy na wygranej i bardzo cieszyłam się, że każdy podchodzi do tego poważnie. Osobiście kochałam Quidditcha dzięki bliźniakom i Rasmusowi. Każde stłuczenie i każda blizna na moim ciele miała swoją historię, ale zdecydowanie najwięcej było od Quidditcha.
Między chłopakami rozgorzała dyskusja o strategii gry. Mówili bardzo sensownie.
Ja wzięłam podręcznik o runach i położyłam głowę na udach Zabiniego.
Jeśli tak będą wyglądać moje najbliższe miesiące w Hogwarcie to zdecydowanie tego chcę. Cieszyłam się z każdej spędzonej z Zabinim chwili. Uśmiechnęłam się zza podręcznika do jego poważnej twarzy dyskutującej o grze. Na moment spojrzał na mnie i obdarzył mnie tak ślicznym uśmiechem, że sama sobie zazdrościłam tej relacji.
Oby trwała długo, jak najdłużej.
~~~
Pozdrawiam wszystkich w tych trudnych czasach i życzę każdemu zdrowia.