Jednego byłam pewna. Nie byłam na to gotowa. Muszę to przyznać, powiedzieć głośno. Wykrzyczeć!
Ja, Clementine (NIE WAŻ SIĘ ŚMIAĆ Z MOJEGO IMIENIA!) Joyce nie byłam gotowa na ponowne spotkanie całego zła świata, które patrzyło na mnie wtedy z tak wielkim żalem, tak dużym niepokojem. Jakby się bał, że jednym niewłaściwym słowem czy gestem będzie w stanie mnie zniszczyć. Nie wiedział, że to już nastąpiło w momencie przekroczenia przez niego progu tego domu.
To wyszło tak nagle. Znowu zaczęli zabijać, tym razem w okolicy domu Longbottomów.
Dlaczego akurat tam?
Dlaczego znowu chcieli skrzywdzić kogoś o tym nazwisku?
Jakby już mało szkód tej rodzinie wyrządzili.
Do tej pory zastanawiam się dlaczego moim pierwszym odruchem było ukrycie Neville'a, a nie siebie? Czemu wystawiłam siebie na nieznane? Może w głębi duszy miałam nadzieję, że to ta brązowooka kanalia. Może mój mózg wtedy jeszcze tego nie przetrawił, ale zadziałał odruch i wystawił mnie na rychłą śmierć.
Czyżby?
Dalej żyję, ledwo, bo ledwo, ale żyję.
Dlatego każdego dnia wyobrażam sobie co by było, gdyby to nie był on.
Jak bardzo Rasmus musiałby trzymać w sobie smutek na pogrzebie. Jak bardzo tata obwiniałby siebie.
Jak bardzo mieliby nadzieję, że trafię w ramiona mamy w zaświatach.
Może tu nie chodziło o całe zło świata, a właśnie o nią.
O tą umęczoną powłokę, której ostatnimi słowami miały być groźby, że jeśli dziecku coś będzie się dziać i jeżeli mój ojciec będzie miał wybór kogo ratować, to ma uratować mnie. I miała rację. Wystąpiły komplikacje. Urodziłam się w dzień śmierci mojej mamy. Czyż to nie ironiczne? Strasznie okrutne dla dziecka?
Zawsze w moje urodziny zamiast zapraszać znajomych idziemy na cmentarz, byle pogadać z nią moment. Byle udawać, że jeszcze z nami jest.
Już nie wiem dlaczego...
~~~
Trochę mi tego brakowało. Pozdrawiam i witam na nowym blogu, Black.
Nie sądziłam, że w internecie raz jeszcze pojawi się coś tego pokroju.. A jednak Black zawsze mile mnie zaskakuje ♥
OdpowiedzUsuńKochanie... Japa niezmiernie mi się ucieszyła, gdy zobaczyłam na twoim starym (oh bo martwym aż od 23 maja.. ) blogu notę odnośnie twych nowych wypocin. Od razu zabrałam się do czytania. I masz szczęście, bo nie zawiodłaś mnie XD
W tym króciutkim (ale bardzo ładnym :o ) prologu doszukałam się wielu ślicznych szczegółów, które już chyba zostaną u naszego boku do końca. Już od momentu, gdy narodziły się w Uroczych Bzdurach c:
Neville, brązowooka kanalia (domyślam się kto to), Rasmus, śmierć matki. To takie dla nas typowe, ale w żadnym wypadku nudne. Po prostu nasze. Takie ładne c:
Życzę ci kochanie weny i obyś nie zwątpiła, jak to czasem mamy w zwyczaju XD Czekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział ♥
S.