poniedziałek, 25 czerwca 2018

Rozdział 2

Na schodach rozległy się ciężkie kroki. Do pokoju wsunęła się niska kobieta w zielonej sukience z ciemnym kapeluszem. Na jej twarzy pokrytej głębokimi zmarszczkami, malował się niepokój. Zwróciłam wzrok z okna na Augustę Longbottom. Przetarłam twarz rękawem swetra i uśmiechnęłam się lekko do kobiety.
-Nic wam nie jest? - spytała z przejęciem podchodząc do chłopaka i kładąc dłonie na jego ramionach. Jej oczy wędrowały między mną, a Nevillem. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Wszystko w porządku. Zdążyliśmy się schować i po prostu wyszli. Nic się nie stało wielkiego - stwierdziłam z bladym uśmiechem. Ta kiwnęła głową i odsunęła się od wnuka trochę mi niedowierzając. Czułam, że po prostu chciała mi wierzyć. To było dla niej w tym momencie ważniejsze. Wygodniejsze. - Mam pytanie ciociu, czy to byłby problem jakbym na moment wpadła do Rasmusa? - spytałam patrząc na nią wielkimi oczami. Takiego efektu oczekiwałam. Ta westchnęła ciężko. Widać było, że nie chciała mnie stąd wypuścić. Że wolała, żebym została w bezpieczniejszym miejscu, a nie łaziła po Pokątnej, tuż koło Nokturnu.
-Oczywiście, nie trzymam cię tu Clementine. Tylko przyjdź na obiad. Zaproś też Rasmusa. Dawno go nie widziałam - powiedziała, a z każdym kolejnym słowem trochę się rozchmurzała. - Powiedz mu, że będę robić jego ulubione klopsiki - dodała już z wesołym wyrazem twarzy. Kiwnęłam głową przybierając na twarz uśmiech.
-Teraz to na pewno praca w biurze będzie musiała poczekać - powiedziałam z lekkim śmiechem. Ta kiwnęła radośnie głową i znikła w drzwiach drepcząc powoli na dół. Zwróciłam wzrok na Neville'a. Widziałam na jego twarzy niepokój. Podeszłam do niego i ujęłam lekko jego dłoń.
Nie powinnam była go w nic takiego wplątywać. Nawet jeśli Barty nie zrobił nic mi, to nie mam pewności, że inni będą to respektować i jakkolwiek ujdziemy z życiem. Wszystko się wyklaruje z czasem. Na razie musiałam znaleźć się blisko Rasmusa, wszystko mu powiedzieć i mieć nadzieję, że nie zdenerwuje się za bardzo.
-Wiem o czym myślisz, ale nie jedziemy tam autobusem. Proszek Fiuu załatwi sprawę - mruknął Neville i łapiąc mnie za dłoń ruszył na dół. Nie dał mi nawet dojść do głosu, chociaż wcale nie chciałam jechać autobusem do Dziurawego Kotła.
Chyba.
No dobrze, przyznaję, chciałam jak najbardziej tam w ten sposób się dostać. Czemu? Bo to ryzykowne, ciekawe. A może po prostu chciałam zobaczyć co jeszcze Śmierciożercy zniszczyli, kogo zaszczuli jak psa. Chciałam mieć więcej powodów do nienawidzenia ich. Byłoby mi o wiele prościej uporać się z dzisiejszym spotkaniem.
Neville wpakował mi w dłoń trochę proszku Fiuu. Spojrzałam na niego i rzuciłam proszek pod nogi mamrocząc nazwę ulicy Pokątnej. Zniknęłam w zielonym płomieniu, by zaraz pojawić się wśród szarych uliczek i pozamykanych sklepów. Odsunęłam się z miejsca i rozglądnęłam spokojnie. Wylądowałam tuż przy wejściu na Śmiertelny Nokturn. Nawet nie próbowałam sobie wyobrażać jak okrutne rzeczy muszą się tam dziać. Tuż za mną pojawił się Longbottom.
-Naprawdę nie przepadam za teleportacją - mruknął cicho otrzepując się z popiołu z kominka. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam w stronę najbardziej kolorowego i wyróżniającego się w tej szarzyźnie sklepu. Uśmiechnęłam się na widok wielkiej głowy rudego bliźniaka na szyldzie z podnoszącym się kapeluszem i znikającym zającem pod nim.
-Zawsze ten widok podnosi mnie na duchu - przyznałam kładąc dłoń na klamce. Neville kiwnął głową z równie wielkim uśmiechem na twarzy. Nad nami rozległ się dźwięk małego dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami. Weszłam spokojnie do środka i ruszyłam w stronę stromych schodów na środku wielkiego pomieszczenia.
Z każdej strony otaczały mnie półki z niesamowicie dziwnymi rzeczami, które stworzyli bliźniacy, czasami z pomocą mojego brata. Ras zazwyczaj jednak zajmował się przyjmowaniem zamówień, papierkami i liczbami. Bliźniacy wymyślali tak wiele rzeczy, od pogody w butelce, peruwiańskiego proszku natychmiastowej ciemności, przez jadalne mroczne znaki, aż po diaboliczną prowokację diabła. I kiedy już myślałam, że nie potrafią mnie niczym zaskoczyć im to jednak za każdym razem się udawało. Czy to zabawną nazwą, czy czymś z totalnego kosmosu, co o dziwo działało i ludzie chcieli to kupować. Byłam pod wielkim wrażeniem ich pracy. Ogromnym.
-Clemmy - usłyszałam tuż przed sobą dwugłos. Spojrzałam w stronę dwóch wyszczerzonych radośnie rudych mężczyzn. Uśmiech od razu wkroczył na moją twarz. Podeszłam do nich i obojgu przytuliłam. Nie wiem co w nich tak niesamowitego było, ale nie spotkałam człowieka, który na pierwszy rzut oka na nich nie miałby uśmiechu na twarzy.
Może poza Granger, ale to już inna historia.
-Dawno się nie widzieliśmy - przyznałam wesoło odsuwając się od nich. Ci pokiwali zgodnie głowami, po czym podali dłonie Longbottomowi na powitanie. - Gdzie jest Ras, muszę z nim porozmawiać - dodałam już poważniejszym głosem. Ci popatrzyli po sobie.
-W biurze, zaprowadzę cię - powiedział spokojnie Fred. Ja kiwnęłam głową z wdzięcznością. - To musi być faktycznie spora sprawa. Mimo wszystko za rzadko tu bywasz - stwierdził idąc w sobie znanym kierunku. Tylko zerknęłam na Longbottoma, którego zabrał George z zamiarem pokazania nowych wynalazków. Widok śmiejących się oczu Neville'a podniósł mnie trochę na duchu.
-Staram się jak najczęściej, ale to taka nietypowa sytuacja - mruknęłam chowając dłonie głęboko w kieszenie spodni. Weszliśmy w mniej kolorowy korytarz za alejkami sklepu.
-Coś się stało? - spytał Fred z lekkim przejęciem w głosie. Spojrzałam na niego i wzruszyłam bezradnie ramionami. Ten westchnął i objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego blado.
-Śmierciożercy byli w okolicy domu Neville'a - mruknęłam, ale widziałam jak twarz Freda tężeje, a on sam przystaje. Podniosłam lekko ręce w celu uspokojenia i wyjaśnienia się. - Nic nam nie jest. Ani cioci Auguście. Sytuacja opanowana. Ucierpiały tylko drzwi - dodałam pewnym tonem. Ten przetrawił to szybko i kiwnął głową.
-Uciekliście? - spytał dalej trochę niepewnym tonem. Spojrzałam w stronę drzwi do biura Rasmusa. Ten położył dłoń na moim ramieniu. Zwróciłam wzrok na rudego chłopaka.
-Mogę wszystko powiedzieć Rasmusowi? Wtedy wyjdzie z kontekstu. Trochę jest tutaj opowiadania - poprosiłam, a ten kiwnął głową. Odetchnęłam z lekką ulgą. Ruszyliśmy do biura. Zapukałam do drzwi.
-Proszę - mruknął zaspany głos ze środka. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam brata nad papierami z kawą w dłoni. Na mój widok uśmiechnął się zaskoczony. - Emms, co ty tu robisz? - spytał weselszym tonem. Usiadłam na siedzeniu na przeciwko niego.
-Przychodzę w nagłych wypadkach - przypomniałam z bladym uśmiechem. Ras zmarszczył brwi. Spojrzałam mu w oczy. - Spotkałam dzisiaj Bartyego.  A raczej on spotkał mnie - dodałam i zaczęłam bawić się palcami.
-Co? - zdołał wydusić z siebie tylko mój brat. Nigdy nie widziałam tak wielkiej konsternacji na jego twarzy, jak teraz. Tak nagle się pojawiła. Umknęła mi ta sekunda. Nasze oczy się wreszcie spotkały, a ja zaczęłam opowiadać od momentu pierwszego huku na dole, aż do odgłosu upadających reklamówek cioci Augusty. - Emms, czy ty jesteś niepoważna? W ten sposób się do niego odzywać? Mógł cię skrzywdzić! Mógł zabić! Co ja bym niby bez ciebie zrobił? Jak bym sobie poradził? Pomyślałaś o mnie? Nie, oczywiście, że nie! A o tacie? Na pewno nie! Nigdy o nas nie myślisz! Nigdy! - warczał chodząc zdenerwowany za biurkiem. Spojrzałam na niego.
-Nic by mi nie zrobił - wymamrotałam, ale nie usłyszał  mnie nawet. Dalej warczał wiązankę. Ścisnęłam dłoń w pięść i mocno uderzyłam w biurko. Aż kubek z końcówką kawy podskoczył. Nastała cisza. - Nie skrzywdziłby mnie. Doskonale o tym wiesz - powiedziałam pewnym głosem patrząc na niego. Przez chwilę mierzyliśmy się zdenerwowanymi spojrzeniami, ale on ustąpił pierwszy. Usiadł na swoim krześle.
-Wiem - wybełkotał pod nosem wzdychając głęboko. Spojrzałam na Freda siedzącego cicho na fotelu koło mnie. Jego dłoń dalej spoczywała na moim ramieniu. Nawet tego nie czułam. Na jego twarzy malowało się czyste zmartwienie, nie było na niej miejsca na złość. W tym momencie był całkowitym przeciwieństwem Rasmusa. Położyłam dłoń na jego ręce.
-Naprawdę nic by mi nie zrobił. Nie zdołałby. To byłoby wbrew niemu - mruknęłam patrząc to na Rasmusa, to na Freda. Oboje kiwnęli głowami w jednym momencie. Uśmiechnęłam się blado. Westchnęłam głęboko. - Uznałam, że powinieneś wiedzieć - wymamrotałam. Jego oczy spoczęły na mnie, a jego górna warga delikatnie zadrżała.
-Uważaj na siebie Emms - odparł, a ja kiwnęłam głową. Wstałam z krzesła.
-Ciocia Augusta kazała ci przekazać, że zaprasza na obiad. Ale przyniosę ci do domu, na kolację zjesz twoje ulubione klopsiki.
-Nawet niespecjalnie podnosi mnie na duchu - powiedział Ras z lekkim uśmiechem. Pokiwałam z politowaniem głową. - Trzeba wyłożyć pióra na półki - dodał wyciągając pudełko z biurka. Fred ujął je w dłonie. Kiwnął głową.
-Widzimy się w domu na kolacji - powiedziałam ruszając do wyjścia. Szłam za Fredem z chęcią pomocy przy piórach. Szliśmy w kompletnej ciszy przez szary korytarz, między alejkami przepełnionymi kolorowymi pierdołami. Zdecydowanie myślałam, że ta konfrontacja wyjdzie gorzej, bardziej boleśnie. Chyba się cieszyłam, że poszła po mojej myśli. Chociaż trochę. Rudy przystanął przy jednej z półek i otworzył pudełko. Zgarnęłam kilka piór z niego i zaczęłam układać w odpowiednich koszykach.
-Bałaś się? - spytał cicho Weasley. Spojrzałam na niego wkładając ostatnie pióro w dłoni do żółtego koszyczka. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Byłam zła, zaskoczona, ale nie bałam się. Nie jego.
~~~
Trochę mnie nie było. Ale to przez sesję, egzaminy i seriale. Dlatego pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

1 komentarz:

  1. Nosz w końcu!
    Babcia Neville’a jest tak zatroskana, ale i codzienna jak się tego spodziewałam. Bardzo pasuje do niej taki wygodny sposób myślenia xd
    Cieszę się, że możemy poznać Rasmusa tak szybko. I to od tak uroczej i troskliwej strony ❤️ Oczywiste że musiał pokrzyczeć, to z troski.
    Jednak oboje są świadomi, że Barty nie skrzywdziliby Cemm.. piękne c:
    Oh no i Fred. Podoba mi się jego postać. Jest taka... dojrzała i zdystansowana jak na razie :D Zobaczymy co z tego wyjdzie xd
    Pozdrawiam cieplutko i pisz że to szybciej xD

    OdpowiedzUsuń