środa, 1 sierpnia 2018

Rozdział 4

Oparłam się o ścianę za zagłówkiem łóżka.
-Myśleliście o powrocie do Hogwartu? Na skończenie tego ostatniego roku? - spytałam splatając swoje dłonie razem. Ten spojrzał na mnie siadając wygodniej na łóżku.
-Chyba nie będziemy wracać. Dobrze nam idzie w sklepie. Nie potrzeba do tego owutemów. Dajemy sobie radę - powiedział racjonalnie i uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
Miałam nadzieję, że uda mi się na nie namówić Rasmusa, bo tylko to mu zostało, a miałby cokolwiek. Nie żebym nie wierzyła w sklep, ale zawsze lepiej mieć jakiś plan zastępczy. Do pokoju wszedł Rasmus.
-George rozmawia z tatą o Mistrzostwach Quidditcha - powiedział ze śmiechem i rzucił się na łóżko koło mnie. Pokiwałam głowa z politowaniem. Doskonale wiedziałam, że tata mógłby mówić o tym cały czas. Nie wyobrażał sobie życia bez Quidditcha. Jednak kontuzja nogi go odsunęła od bycia zawodowym graczem.
-Nieprędko ich zobaczymy - przyznał Fred i usiadł po turecku na łóżku. Spojrzałam na nich i lekko posmutniałam.
-Chłopaki? Właśnie zrozumiałam, że za tydzień czeka mnie długa, prawie samotna droga do Hogwartu i nudny rok, bo was w nim nie będzie - mruknęłam patrząc na nich. Ras uśmiechnął się lekko i ujął moją dłoń.
-Clemmy, nie martw się tym. Przynajmniej przez nas tym razem nie wpadniesz w żadne kłopoty - odparł spokojnie Fred.
Spojrzałam na Rasmusa z bladym uśmiechem. Fred położył dłoń na moim kolanie i pogładził je lekko. Bardzo często zdarzało mu się to robić, gdy zdarzyło się coś złego. Nie ważne czy mi, czy jemu.
-Poza tym, przyjdę do Hogwartu, żeby pisać Owutemy pod koniec roku, więc wtedy na pewno cię pomęczę - stwierdził, a kamień spadł z mojego serca. Miałam wrażenie, że był taki ciężki, że połowa sąsiadów to słyszała.
-Nawe nie wiesz jak się cieszę - przyznałam wesoło. Ten zaśmiał się radośnie. Widziałam szczęście w oczach obojga chłopaków.
~~~
Uchyliłam powieki, gdyż masochistyczne słońce nie dawało mi normalnie spać. Ziewnęłam i spojrzałam na zegarek. Wskazywał kilka minut po dziewiątej.
Taty już zapewne nie było w domu, a Rasmus to zależy czy zaspał, czy nie. To było możliwe, skoro wczoraj rozmawialiśmy o wszelkich możliwych bzdurach do trzeciej w nocy. Dopiero wtedy bliźniacy opuścili nasz dom, po kilku dobrych minutach odmawiania na nasze zaproszenia do spania.
Dla nich zawsze znalazłoby się miejsce. Tak jak dla Neville'a. Byli jak druga rodzina. Może nawet lepiej, bo oni zostali wybrani w pewien sposób, a na członków rodziny nie masz takiego wpływu.
Wstałam z łóżka i ruszyłam na obchód sypialni zakładając w międzyczasie szlafrok w jednorożce. Z pokoju Rasmusa dalej słyszałam ciche chrapanie. Weszłam do środka i podeszłam do śpiącego brata. Położyłam dłoń na jego policzku.
-Ras, jest po dziewiątej - mruknęłam cicho, a on w momencie otworzył oczy. Zaczął się w pośpiechu zbierać przeklinając mocno pod nosem. Zeszłam na dół i zaczęłam robić dwie kawy. Przygotowałam Rasmusowi kanapki do pracy i postawiłam talerz kilku wolnych na stole. Ras wbiegł do kuchni w momencie, gdy stawiałam kubki z kawą na blacie.
-Emms, nawet nie wiesz jak ci dziękuję, że mnie obudziłaś - powiedział zdyszany. Uśmiechnęłam się do niego siadając przy stole.
-Zjedz śniadanie. I tak już jesteś spóźniony, a kawa przynajmniej postawi cię na nogi - odparłam wesoło. Ras usiadł na przeciwko mnie przy stole i z uśmiechem łyknął kawy. Zaczął powoli przeżuwać kanapkę.
-George mówił, że Molly zaprasza nas na obiad dzisiaj. Uda ci się jakoś tam przetransportować? - spytał z ustami pełnymi kanapki. Spojrzałam na niego podejrzliwie marszcząc brwi.
-Będzie Złote Dziecko? - odparłam pytaniem na pytanie ujmując w dłoń kubek kawy. Ten kiwnął twierdząco głową, a ja westchnęłam głęboko. Bardzo nie chciałam go spotkać. Wcale mi się już nie spieszyło do Molly i jej pysznego jedzenia. Do tej cudownej atmosfery. WCALE!
-Wyślę się siecią Fiuu - mruknęłam, a Ras z uśmiechem wstał i pocałował mnie w czoło. Dojadł szybko kanapkę i zaczął pakować drugą do torby.
-Jesteś cudowna, widzimy się koło trzeciej - odparł i pognał do drzwi zanim zdążyłam zmienić zdanie na temat dzisiejszego obiadu.
Twarz schowałam w dłoniach w idealnym momencie, gdy Ras trzaskał drzwiami wejściowymi.
Jak ja tam przeżyję?
~~~
Ścisnęłam mocno proszek Fiuu w dłoni wchodząc do kominka. W drugiej znajdowała się butelka Kremowego Piwa. Dawno się nie widzieliśmy, więc stwierdziłam, że wypada z czymś przyjść.
Sypnęłam proszkiem pod siebie i poczułam pociągnięcie w okolicach pępka mamrocząc 'Nora' pod nosem. Wylądowałam w salonie w Norze. Rozglądnęłam się po lekko zagraconym pomieszczeniu z kocem na kanapie. Na niej wylegiwał się czarnowłosy chłopak z nosem w książce. Uniósł swoje zielone oczy na moją osobę, która dopiero co pojawiła się w Norze.
-Myślałem, że to ktoś ciekawy - mruknął Potter i wrócił wzrokiem do książki. Machnęłam dłonią na to co powiedział i wyszłam z kominka.
-Gdzie jest Molly? - spytałam przekładając butelkę z prawej ręki do lewej, by otrzepać z siebie popiół z kominka.
-W kuchni - odparł Potter, a ja ruszyłam do kuchni.
Weszłam do środka kuchni najciszej jak potrafiłam. Molly podśpiewywała jakąś kołysankę magiczną. Podeszłam do niej i objęłam ją mocno. Ta podskoczyła trochę zaskoczona i szybko spojrzała przez ramię.
-Clementine - powiedziała bardzo wesołym tonem. Przytuliła mnie mocno do siebie. Dalej mocno ściskałam w prawej dłoni Kremowe Piwo.
-Witaj Molly - odparłam równie radośnie wtulając się w nią. Odsunęła mnie od siebie na długość ramion. Jej uśmiech był tak zaraźliwy, że w momencie zaczęły mnie boleć policzki.
-Jak ty wypiękniałaś - stwierdziła radośnie, a ja pokiwałam głową z politowaniem. Podstawiłam jej butelkę pod nos.
-Stwierdziłam, że nie przyjdę z pustymi rękami, a tylko to miałam - zaśmiałam się, a ta odebrała prezent ze wzrokiem, że wcale nie musiałam nic przynosić.
-Chłopaki są u siebie, a obiad będzie za pół godziny - powiedziała wesoło. Kiwnęłam głową i z uśmiechem ruszyłam na górę po schodach do pokoju z Gred & Forge na drzwiach. Zapukałam do nich lekko i chwyciłam za klamkę.
Usłyszałam szybkie zbieranie kilku rzeczy i rzucanie ich po pokoju. Weszłam do środka z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To ty Clemmy - odetchnął Fred, a George zaczął się śmiać. Wesoło rzuciłam się na jedno z łóżek. Znowu zaczęli wyjmować porzucone gdzieś w pośpiechu narzędzia.
-Myśleliśmy, że to mama - stwierdził George podnosząc z podłogi kilka butelek z dziwnymi płynami. Kiwnęłam głową, a drzwi znowu otworzyły się na oścież. Przeszedł przez nie mój starszy brat i uśmiechnął się do mnie wesoło.
-Wiedziałem, że to Piwo Kremowe na dole w kuchni samo nie przyszło - zaśmiał się wesoło Ras. Uśmiechnęłam się do niego, a on rzucił się na drugie łóżko i zgarnął książkę z mojego. Otworzył ją na jednej ze stron.
Rozejrzałam się i ujrzałam trzy pięknie uśmiechnięte twarze. Naprawdę mocno chciałam to wszystko zapamiętać na cały rok szkolny, kiedy ich nie będę widzieć. Moja twarz od razu rozświetliła się uśmiechem.
~~~
Trochę trzeba było na to czekać, ale mocno w rozjazdach byłam. Jeszcze na PolandRock jadę i chciałam wrzucić rozdział. Dlatego pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

1 komentarz:

  1. A żeby cię coś zjadło, że każesz tak długo czekać..
    Oj bardo radosny rozdział. Taki... rodzinny. Czuć tę miłą atmosferę w Norze. Mimo Pottera na kanapie.. Jednak da się go znieść, gdy w pobliżu hasają bliźniacy.
    Czekam na rozwinięcie wątku! Już się nie mogę doczekać ♥
    Weny życzę i (ty cholero jedna co jedzie na coś takiego beze mnie) udanego wyjazdu słońce. Baw się dobrze ♥
    Kocham, T

    OdpowiedzUsuń