W tym roku będzie koło mnie więcej wolnego miejsca, nie żeby ktoś chciał to wykorzystać, ale nie wiedziałam, czy siedzenie z wyższym rocznikiem, jak to mieliśmy w zwyczaju, jeszcze wliczało się w rutynę.
Wsunęłam się szybko na jedno z miejsc przy ławie Gryffonów, po czym pociągnęłam dłoń Neville'a ku sobie, żeby usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się do przyjaciela i zaczęłam rozglądać po pustych jeszcze stołach. Jak zawsze nasz stół był położony jak najdalej Ślizgońskiego. Jakoś nie pałaliśmy do siebie wielką przyjaźnią.
Dzieciaki ustawiły się w przestraszonym tłumie przed stołem profesorów, prawie wsadzając nosy w mównicę Dumbledore'a. Zaśmiałam się na ten widok i mój wzrok mimowolnie skierował się w stronę najdalszego stołu. Ciemnobrązowe oczy obserwowały mnie do momentu, w którym spojrzałam tam. Wtedy szybko odwrócił wzrok udając zainteresowanie słowami Malfoya.
W co ty grasz Zabini? Czy na pewno chcę grać w to z tobą?
-Witajcie drodzy uczniowie - powiedział Albus wchodząc na mównicę, dzięki czemu skierował całą naszą uwagę na siebie.- Hogwart jest zaszczycony tym, że dołączacie w tym roku do nas. Czeka was rok czarodziejskiej edukacji. Pan Filch, nasz woźny, prosił mnie, żeby powiedzieć o ścisłym zakazie używania jakichkolwiek przedmiotów kupionych w Magicznych Dowcipach Weasleyów.Na moją twarz wpłynął ogromny uśmiech. Czułam się jak dumna siostra, bo doskonale wiedziałam jak trójka moich mężczyzn byłaby dumna z tego przytyku od Filcha.
-Miło mi powitać wśród nas nowego członka ciała pedagogicznego, profesora Slughorna. Jest moim byłym kolegą i zgodził się objąć ponownie stanowisko nauczyciela eliksirów - dodał Dumbledore, a w momencie, gdy koło niego wstawał starszy, wpół łysy mężczyzna, po sali rozległ się cichy odgłos zawodu oraz zaskoczenia.
To musiało znaczyć, że Snape...
-Natomiast profesor Snape obejmie stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią - dokończył, a mój wzrok wylądował na tak samo skrzywionym Neville'u. Zmarszczyłam brwi i nachyliłam się nad nim.
-Co tu się do cholery wyprawia? - spytałam szeptem. Jedyne co uzyskałam w odpowiedzi to lekko przestraszony wzrok i bezradne wzruszenie ramionami. Przetarłam twarz dłonią, a Tiara Przydziału zaczęła już rozkładać pierwszoroczniaków po domach. Cieszyłam się ze świeżaków w Gryffindorze, jednak bardzo słabo to okazywałam.
Nie było lepiej nawet, gdy jedzenie pojawiło się na stołach. Mechanicznie brałam kęsy obiadu i przeżuwałam je. Nie chciało mi się rozmawiać z innymi uczniami, Neville rozumiał to jak nigdy sam też nie inicjując konwersacji.
Prefekci zaczęli zbierać świeżaki do siebie, żeby zaprowadzić ich do Pokoi Wspólnych i Dormitoriów. Wstałam razem z nimi i zgarniając swój kufer wdrapałam się na górę. Zależało mi tylko na rzuceniu bagażu do dormitorium i napisaniu listu do Rasmusa.
-To jest portret, który będzie was wpuszczał do Pokoju Wspólnego i Dormitoriów. Hasło to Veritaserum. Lepiej je zapamiętajcie - powiedział jakiś czwartoroczny prefekt. Weszłam z chmarą dzieciaków i pobiegłam na górę. Postawiłam kufer w nogach mojego łóżka. Siadłam przy biurku wyciągając pergamin i pióro.
'Kochany Rasmusie,
Na pewno się ucieszycie, kiedy powiem tobie wam, że sam Filch prosił naszego szanownego dyrektora, aby przestrzec przed używaniem produktów z TWOJEGO WASZEGO SKLEPU!
Wiedziałam, że to wywoła uśmiech na twojej waszych twarzy.
Z drugiej jednak strony Slughorn, ten starszy nauczyciel, pojawił się i zajął stanowisko nauczyciela Eliksiów. Nie zgadniesz czego będzie uczył Nietoperz!
Obrony przed Czarną Magią, rozumiesz?
Co tu się dzieje.
Pozdrawiam, Emms.'
Westchnęłam zwijając pergamin. Odłożyłam pióro na miejsce, po czym wstałam z siedzenia. Cały plan samowystarczalności i nietęsknienia od samego początku właśnie wziął w łeb. Potruchtałam do Sowiarni, żeby szybko wysłać list.
Ludzie zbierali się na schodach, które starały się nie wariować. Szłam w przeciwną stronę przepychając się przez tłum uczniów. Bardzo nie chciałam nikogo poturbować. Słabo mi szło.
Prawie potknęłam się o kilka kufrów i zagubione dzieciaki. Wzruszyłam ramionami.
-Uważaj jak idziesz - mruknął mocny głos, gdy prawie weszłam komuś na plecy. Machnęłam na to ręką i ruszyłam dalej. - Oczywiście Joyce - dodał ten sam głos lekko rozbawiony. Na sekundę się odwróciłam, by tylko pokazać środkowego palca Zabiniemu, którego głos był aż nadto charakterystyczny. Ten zmarszczył brwi. Czułam, że było to bardzo nierozważne z mojej strony. Uczucie minęło jak tylko zniknęłam za zakrętem.
Dotruchtałam do wieży zachodniej i uchyliłam drzwi do Sowiarni. Nie miałam swojej sowy, ale od jakiegoś czasu Weasleyowie, a bardziej sam Ronald, stwierdził, że jeśli tylko będę potrzebować sowy to bez problemu mogę pożyczać jego Świstoświnkę, bo sam rzadko wysyła listy. Wsunęłam moje nędzne ciało do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
-Świnka - mruknęłam, a szara sówka usiadła mi na ramieniu bardzo szybko machając skrzydełkami. Uśmiechnęłam się lekko i przywiązałam jej list do nóżki. - Dasz to Rasmusowi? - spytałam gładząc ją po główce. Ta skrzywiła ją lekko i odleciała mi z ramienia. Spojrzałam za nią i wyszłam z Sowiarni. Naprzeciwko drzwi stał Zabini w czarnej koszuli z założonymi na piersi.
-Mogę ci w czymś pomóc? - spytałam wzdychając lekko. Ten spojrzał na mnie i opuścił ręce. Zmarszczyłam brwi.
-Przepraszam za słowa Malfoya z pociągu. Wiem, że Draco nie zdobędzie się na przeprosiny, a do Neville'a nie chciałem się bezpośrednio zwracać - mruknął, a ja tylko patrzyłam na niego zdziwiona. Mimowolnie moje usta lekko się rozchyliły w geście zdziwienia. Kiwnęłam lekko głową.
-Przepraszam za wcześniejszego środkowego palca - odparłam ciszej, niż on. Zabini lekko się uśmiechnął i machnął lekko ręką.
-Nie ma problemu. Trochę sobie zasłużyłem - stwierdził i zaśmiał się delikatnie. Dalej byłam w głębokim szoku, ale na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
-Trochę tak - przyznałam kiwając delikatnie głową. Zza rogu wyłonił się Crabe. Zabini kiwnął na niego głową i ruszył w jego stronę uśmiechając się do mnie. Zniknęli w korytarzu prowadzącym na dół.
Musiałam przyznać, to było dziwne, niepodobne do Zabiniego czy innego Ślizgona, ale takie miłe. Z lekkim uśmiechem zaczęłam schodzić na dół i kierować się do Pokoju Wspólnego. Nie mogłam się doczekać miny Longbottoma, kiedy usłyszy to wszystko.
-Veritaserum - wymamrotałam, a Gruba Dama wpuściła mnie do środka. Na fotelach nikogo ciekawego nie było. Gdzieś w kącie mignęli mi Thomas i Finnigan męczący siostry Patil swoimi głupimi żartami.
Wdrapałam się po schodach do dormitorium opatrzonego w numer pięć i zapukałam do drzwi. Od razu złapałam za klamkę, nie czekając nawet na odpowiedź. Wsunęłam głowę w drzwi i zobaczyłam Neville'a leżącego na łóżku z książką w dłoni.
-Rób kawę, mam takie nowości, że będziesz mnie jeszcze dziesięć razy pytać czy mówię prawdę - powiedziałam zamykając drzwi za sobą i rzuciłam się na łóżko tuż obok niego.
-Szlag Emmy, uwielbiam cię - stwierdził ze śmiechem zamykając książkę. Poprawił się na łóżku, a ja zaczęłam opowiadać.
Na twarz Longbottoma z każdą sekundą wchodziło coraz większe zdziwienie. Już wiem jak wyglądał mój wyraz twarzy, gdy to się działo. Strasznie głupio.
-Czekaj, Emmy, jesteś pewna, że to był Zabini? - spytał dalej zaskoczony Neville. Kiwnęłam ponownie głową
-Jego nie da się z nikim innym pomylić. Doskonale to wiesz - wymamrotałam, a ten oparł się o ścianę za nim. Przejechałam po jego pościeli dłonią i westchnęłam lekko. - Przynajmniej przeprosił, mimo że nie musiał - dodałam wzdychając. Longbottom kiwnął lekko głową. Rozglądnęłam się po pustym dormitorium. Ważne, że nie było nikogo, kto mógłby coś głupiego powiedzieć.
Prócz nas rzecz jasna.
~~~
Wracam z kolejnym rozdziałem. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.
-Świnka - mruknęłam, a szara sówka usiadła mi na ramieniu bardzo szybko machając skrzydełkami. Uśmiechnęłam się lekko i przywiązałam jej list do nóżki. - Dasz to Rasmusowi? - spytałam gładząc ją po główce. Ta skrzywiła ją lekko i odleciała mi z ramienia. Spojrzałam za nią i wyszłam z Sowiarni. Naprzeciwko drzwi stał Zabini w czarnej koszuli z założonymi na piersi.
-Mogę ci w czymś pomóc? - spytałam wzdychając lekko. Ten spojrzał na mnie i opuścił ręce. Zmarszczyłam brwi.
-Przepraszam za słowa Malfoya z pociągu. Wiem, że Draco nie zdobędzie się na przeprosiny, a do Neville'a nie chciałem się bezpośrednio zwracać - mruknął, a ja tylko patrzyłam na niego zdziwiona. Mimowolnie moje usta lekko się rozchyliły w geście zdziwienia. Kiwnęłam lekko głową.
-Przepraszam za wcześniejszego środkowego palca - odparłam ciszej, niż on. Zabini lekko się uśmiechnął i machnął lekko ręką.
-Nie ma problemu. Trochę sobie zasłużyłem - stwierdził i zaśmiał się delikatnie. Dalej byłam w głębokim szoku, ale na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
-Trochę tak - przyznałam kiwając delikatnie głową. Zza rogu wyłonił się Crabe. Zabini kiwnął na niego głową i ruszył w jego stronę uśmiechając się do mnie. Zniknęli w korytarzu prowadzącym na dół.
Musiałam przyznać, to było dziwne, niepodobne do Zabiniego czy innego Ślizgona, ale takie miłe. Z lekkim uśmiechem zaczęłam schodzić na dół i kierować się do Pokoju Wspólnego. Nie mogłam się doczekać miny Longbottoma, kiedy usłyszy to wszystko.
-Veritaserum - wymamrotałam, a Gruba Dama wpuściła mnie do środka. Na fotelach nikogo ciekawego nie było. Gdzieś w kącie mignęli mi Thomas i Finnigan męczący siostry Patil swoimi głupimi żartami.
Wdrapałam się po schodach do dormitorium opatrzonego w numer pięć i zapukałam do drzwi. Od razu złapałam za klamkę, nie czekając nawet na odpowiedź. Wsunęłam głowę w drzwi i zobaczyłam Neville'a leżącego na łóżku z książką w dłoni.
-Rób kawę, mam takie nowości, że będziesz mnie jeszcze dziesięć razy pytać czy mówię prawdę - powiedziałam zamykając drzwi za sobą i rzuciłam się na łóżko tuż obok niego.
-Szlag Emmy, uwielbiam cię - stwierdził ze śmiechem zamykając książkę. Poprawił się na łóżku, a ja zaczęłam opowiadać.
Na twarz Longbottoma z każdą sekundą wchodziło coraz większe zdziwienie. Już wiem jak wyglądał mój wyraz twarzy, gdy to się działo. Strasznie głupio.
-Czekaj, Emmy, jesteś pewna, że to był Zabini? - spytał dalej zaskoczony Neville. Kiwnęłam ponownie głową
-Jego nie da się z nikim innym pomylić. Doskonale to wiesz - wymamrotałam, a ten oparł się o ścianę za nim. Przejechałam po jego pościeli dłonią i westchnęłam lekko. - Przynajmniej przeprosił, mimo że nie musiał - dodałam wzdychając. Longbottom kiwnął lekko głową. Rozglądnęłam się po pustym dormitorium. Ważne, że nie było nikogo, kto mógłby coś głupiego powiedzieć.
Prócz nas rzecz jasna.
~~~
Wracam z kolejnym rozdziałem. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.
Jak dotąd bardzo podoba mi się ta historia. Jest wiele naszych naleciałości, przyzwyczajeń, ale mimo to jest inna, niespodziewana. Podoba mi się. Tym bardziej zachowanie Zabiniego c: Coooooś się kroi i bardzo jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz c:
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny ❤️
T