środa, 20 maja 2020

Rozdział 25

Komentarz na początek, zmieniłam koncepcję historii i dlatego zmieniłam ten rozdział. Jeśli czytaliście go wcześniej, to zapraszam do przeczytania jeszcze raz. Zmienił się! 
Pozdrawiam, Black.
~~~
Przy kolacji ustaliliśmy gdzie kto śpi. Ron wziął do siebie Harry'ego, Ginny Hermionę, Ras uparł się, żeby spać u George'a, więc mi przypadł pokój Charliego, a ze mną poszedł Fred. Mimo że Charlie był sam w tym pokoju były tam dwa łóżka.
Położyłam się w jednym z nich w piżamach i czekałam na Freda, który właśnie poszedł się umyć. Schowałam list od Zabiniego w torbie leżącej blisko łóżka i zgasiłam światło zostawiając lampkę. Kilka minut później do pokoju wszedł Weasley ze zmierzwionymi, mokrymi włosami.
-Śpisz w tym bliżej wyjścia i jak przyjdą potwory ty z nimi walczysz - stwierdziłam patrząc na niego. Fred uśmiechnął się wesoło.
-Tak jest szefowo - odparł salutując. Moment później wpakował się do łóżka bliżej drzwi. Spojrzałam w jego stronę i uśmiechnęłam się blado. - Odkąd przyjechałaś jesteś taka smutna. Coś się stało? - spytał cicho patrząc na mnie.
-Naprawdę chcesz o tym słuchać? - mruknęłam cicho, a Fred kiwnął twierdząco głową. - To wszystko posypało się w dosłownie dwa dni. Najpierw Blaise dostał list od Śmierciożerców, że jeśli nie wstąpi w ich szeregi zrobią coś złego jego matce. Wyboru za bardzo nie miał, ale płakaliśmy cały dzień. To jest ostatni dzień, w którym widziałam Zabiniego i ostatni dzień bycia razem - mruknęłam, a Fred się obruszył.
-Nie jesteście razem? - spytał zdziwiony, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Blaise stwierdził, że najlepiej będzie jak się rozstaniemy, bo jest szansa wtedy, że będę miała mniej litości dla niego, jeśli kiedykolwiek staniemy przeciwko sobie - odparłam, a Weasley kiwnął głową. - Następnego dnia umarł Dumbledore. Draco się załamał. Znowu płakaliśmy. Ostatnie pół roku bardzo dużo w trójkę płakaliśmy. Niesamowicie dużo, ale wydaje mi się, że gdyby nie Blaise i Draco nie byłoby mnie tutaj - dodałam, a Fred usiadł na swoim łóżku. 
-Nawet tak nie mów - wyszeptał przestraszony. Uśmiechnęłam się lekko.
-Dlatego tak się cieszę, że jednak byli - odparłam, a Fred kiwnął głową delikatnie.
-Potrzebujesz, żeby z tobą spać? Czujesz się bezpiecznie? - spytał jak prawdziwy starszy brat. Westchnęłam głęboko i kiwnęłam twierdząco głową. Fred wstał ze swojego łóżka i wsunął się pod kołdrę mojego.
Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i przymknęłam oczy.
-Dziękuję - wyszeptałam cicho. Weasley pocałował mnie w czubek głowy delikatnie.
Brakowało mi czułości i dotyku.
-Idziemy spać? - spytałam cicho. Ten kiwnął głową i wyłączył lampkę. Odwróciłam się, a on przytulił się do moich pleców.
-Dobrej nocy Emmie - wyszeptał Fred blisko mojego ucha. Uśmiechnęłam się i szybko zasnęłam.
Nadszedł dzień Wesela Fleur i Billa. Kiedy wstałam Freda już nie było w łóżku. Założyłam dresy i ruszyłam na dół. W kuchni zobaczyłam gotującą Molly z Hermioną, Ginny i Ronem u jej boku. Nie zwrócili nawet na mnie uwagi, więc wyszłam na zewnątrz. Wielki biały namiot już był rozłożony, a chłopaki nosili stoły i krzesła. Nikt chyba jeszcze nie zajął się ich dekorowaniem. Wzięłam białe obrusy ze stolika w kącie i zaczęłam rozkładać je na ułożonych już stołach.
-Dzień dobry - usłyszałam wesoły głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam radosną twarz Freda. Uśmiechnęłam się do niego.
-Dzień dobry. Stwierdziłam, że skoro nikt tego nie robi to ja mogę - odpowiedziałam, a ten kiwnął głową i pocałował mnie w czubek głowy. Zaśmiałam się wesoło.
-Twoja osoba towarzysząca musi być szczęściarzem - stwierdził radośnie, a mój uśmiech lekko zelżał. Nie było szans, żeby Zabini tutaj był. Nawet nie chciałam tego. Chciałam go zobaczyć, ale wiedziałam, że jeśli go ujrzę to wszystko minie. Moja zaciętość. Moja silna wola. Był moim słabym punktem.
Fred spojrzał na mnie i przytulił mnie do siebie.
- Przepraszam, że to powiedziałem - mruknął, a ja kiwnęłam głową.
-Nie ma problemu. Pójście samej też jest spoko, będę miała was wszystkich wokół siebie - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Fred zmarszczył lekko brwi.
-Możemy iść razem. Powiem Angelinie, że ją przepraszam, ale nie dam rady - odparł, a ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy. Widać było, że powiedział to niechętnie, ale jak najbardziej rozumiałam jego postawę.
-Zaprosiłeś dziewczynę, która ci się podoba, to masz z nią iść - powiedziałam poważnie i uśmiechnęłam się zaraz po tym. Ten zasalutował mi i pogładził po głowie. - Ale obiecaj, że będziesz się mimo wszystko dobrze bawić - dodał ciszej, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Wysunęłam w jego stronę mały paluszek, a ten objął go swoim.
-Obiecuję.
Nadszedł czas wesela.
Włosy miałam puszczone, lekki makijaż nałożony. Teraz wsuwałam się w długą, granatową sukienkę. Fred siedział na łóżku próbując zawiązać krawat.
-Zapniesz mi sukienkę? - spytałam, a ten wzniósł oczy na mnie. Uśmiechnął się lekko i wstał. Podszedł do mnie i zaczął sunąć zamkiem w górę sukienki. Patrzyłam na niego w lustrze z uśmiechem. Odwróciłam się jak skończył i wyciągnęłam mu krawat spod kołnierzyka. - Dobrze wyglądasz bez niego - szepnęłam, a ten wesoło kiwnął głową. - Angelina oszaleje na twoim punkcie - dodałam radośnie.
-Fred, Angelina przyszła - usłyszałam krzyk George'a z dołu. Odsunęłam się od chłopaka i pogładziłam go lekko po policzku.
-Pójdę z tobą. Poszukam Neville'a - odparłam, a ten kiwnął głową i oboje ruszyliśmy na dół. Uśmiechnęłam się w stronę Angeliny. - Cześć - powiedziałam wesoło i ruszyłam do wyjścia. Weszłam do namiotu i przy moim stoliku siedział już Longbottom i Luna.
-Emmie - powiedział z wesołym uśmiechem chłopak i mocno mnie przytulił.
-Dawno się nie widzieliśmy - przyznałam radośnie i usiedliśmy.
Niedługo po tym rozpoczęła się ceremonia. Była naprawdę piękna. Molly płakała w pierwszym rzędzie, a Arthur udzielał ślubu. Siedziałam między Fredem, a Longbottomem.
-Są dla siebie stworzeni - powiedział cicho Neville w moją stronę. Kiwnęłam głową twierdząco.
-Wyglądają świetnie - dodałam, a ten uśmiechnął się. Po ceremonii znowu usiedliśmy przy stolikach. Fred zaoferował się, że pójdzie po trzy drinki. Do mnie dosiadła się Angelina.
-Clementine, Fred coś o mnie dzisiaj mówił? - spytała, a ja spojrzałam na nią badawczo. - Myślę, że dzisiaj powie mi, że chce, żebyśmy byli razem - dodała z wielkim uśmiechem. Kiwnęłam głową.
-Coś o tobie wspominał - przyznałam radośnie, ale nie wiedziałam czy ma takie zamiary. Wiedziałam tylko tyle, że ona mu się podoba. Angelina uśmiechnęła się wesoło, a Fred wrócił z trzema kubkami.Upiłam trochę ze swojego i wyczułam smak Ognistej. Uśmiechnęłam się do Weasley'a. Nachyliłam się nad jego uchem. - Zaproś Johnson do tańca - mruknęłam, a ten kiwnął głową.
Przy moim stoliku często zmieniał się skład. Każdy tańczył z każdym, ale utwory były bardzo skoczne i szybkie. W końcu orkiestra stwierdziła, że puści coś spokojnego.
-Zatańczysz ze mną? - spytał pierwszy raz tej nocy Fred wyciągając ku mnie dłoń. Twarz Angeliny miała nieodgadnioną minę. Ja spojrzałam na niego pytająco, czy jest pewien, że tę piosenkę chce zatańczyć ze mną. Kiwnął twierdząco głową. Stanęliśmy na parkiecie. Moja dłoń wylądowała na jego ramieniu, a jego na moim boku. Położyłam brodę na jego piersi. Oczami widziałam co jest za jego ramieniem, ale tylko oczy mi poza nie wystawały. 
-Dziękuję, że mnie wspierasz - wyszeptałam Fredowi na ucho. Ten uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. Piosenka się skończyła. 
-Dziękuję za taniec - powiedział Weasley kłaniając się lekko. Ponownie kiwnęłam głową.
-Idę na górę - powiedziałam nachylając się nad jego uchem. Ten kiwnął głową. Zaczęłam iść w stronę domu, ale Rasmus mnie przywołał.
-Gdzie idziesz?
-Do toalety - odparłam z uśmiechem, a ten kiwnął głową. Weszłam do domu i poszłam schodami na górę. Weszłam do pokoju Charliego, który nie mógł się pojawić na weselu. Nie świeciłam świateł. Usiadłam na łóżku.
Z namiotu dochodziła skoczna muzyka, a mi się chciało tylko płakać. Nie potrafiłam się dobrze bawić wiedząc, że ktoś w tym momencie może być zabijany, torturowany. Że ktoś kogo znam może być po jedne, albo po drugiej stronie barykady. Pozwoliłam sobie na uronienie kilku łez. Nie chcę nikogo obarczać moim smutkiem. Nikt nie jest na to gotowy, ani nie powinien nawet się...
Nagle rozległ się huk na zewnątrz. Słychać było dużo ludzkiego krzyku. Zerwałam się z łóżka i zaczęłam biec na dół. Na zewnątrz namiot był zdewastowany. Niektórzy zbierali się z ziemi. Nie mogłam namierzyć wzrokiem Rasmusa i Rona. To wszystko działo się tak szybko. Jeszcze widziałam kilku Śmierciożerców uciekających po niebie.
Ras wyszedł po chwili spod stołu i podbiegł do mnie mocno mnie przytulając.
-Co się stało? - wymamrotałam.
-Śmierciożercy, zaatakowali nas. Hermiona, Harry i Ron gdzieś się deportowali - odparł i zaczął iść ze mną szybko do Nory. Wszyscy robili dokładnie to samo. Nikt nie wiedział co się dzieje.
Dokładnie tak zaczynała się Bitwa między dobrem, a złem. Dopiero potem okazało się, że Rufus Scrimgeour umarł z rąk Śmierciożerców i wszyscy musieli być ostrożni w dokładnie każdym aspekcie życia.
Jeszcze tej samej nocy po tym, jak zostali w Norze tylko domownicy siedzieliśmy w salonie. Niektórzy jeszcze w sukienkach i w garniturach, inni już w domowych ciuchach. 
-Każdy, powtarzam każdy ma mieć plecak spakowany na wszelki wypadek. Spodnie, bluzy, śpiwory, namioty. Każdy musi mieć to w swoim plecaku, gdyby to znowu się powtórzyło - instruowała Molly. Fred obejmował mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Dalej miałam na sobie sukienkę, na którą naciągnęłam sweter z wielkim C na piersi. Wszyscy wyglądali na bardzo zatrwożonych.
Nikt nie wiedział co się dzieje, co się stanie i dlaczego to się dzieje. Nastał najgorszy okres w całej historii Magicznej i wszyscy z nas mieli to przeżyć. Prawie wszyscy. 

1 komentarz:

  1. No i moje 'odłożenie nadrabiania bloga na 2 dni' przepadło. No nie wytrzymałam, przyznaje się. Bardzo mnie wciągnęła ta historia. Troszkę żałuję że trochę ją pospieszyłaś (takie przynajmniej odniosłam wrażenie), jednak wciąż bardzo mnie zaintrygowało.
    Podoba mi się to, że wplatasz opowieść idealnie w rzeczywistą akcję. Znając dobrze historie można fajnie się wczuc w sytuacje.
    Jestem zaskoczona nowym związkiem Emm z Fredem. Znaczy może nie jakoś ogromnie zaskoczona, bo bardziej byłam w momencie gdy uświadomiłam sobie że to nie rudzielec jest tym jedynym Clem, ale widzę że wszystko wróciło do normy �� Mimo wszystko tęsknię za Zabinim, ale też cieszę się że Emm znalazła wytchnienie i odrobinę czułości w tym zwariowanym czasie.
    Bardzo cieszę się że mogę napisać, iż czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że ukaże się niedługo.
    Pozdrawiam mocno,
    B.

    OdpowiedzUsuń