wtorek, 15 października 2019

Rozdział 16

Twarz Zabiniego wykrzywiła się w wielkim uśmiechu. Pokiwałam z politowaniem głową i ujrzałam kątem oka, że Pansy szykuje się do wyjścia z alejki za nami. Ujęłam dłoń Blaise'a i kiwając ledwo zauważalnie głową położyłam ją na moim udzie. Tym bliżej Ślizgona. Nie było to najbardziej widoczne, jednak zdecydowanie dało się zauważyć przy delikatnym przyjrzeniu się.
Pansy wyszła z dwoma opasłymi tomiskami. Mój wzrok skierował się na książkę, którą i tak chciałam dokończyć.
-O, cześć Blaise. Jak wam idzie referat z Opieki? - spytała nagle wyrastając między nami. Spojrzałam na nią.
-Właśnie spisuję najważniejsze rzeczy - stwierdził pokazując swój w połowie zapisany pergamin. Ta kiwnęła głową.
-Wybierałam się do waszego dormitorium. Przyjdziecie? - spytała słodszym głosem. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
-Za niedługo będziemy - odpowiedziałam, zanim Blaise zdążył otworzyć usta. Moja dłoń powędrowała na tą jego usadowioną na moim udzie. Palce wsunęłam pod jego dłoń.
Pansy kątem oka obserwowała, co właśnie zrobiłam i skrzywiła się ledwo zauważalnie. Kiwnęła głową i rzucając średnio zrozumiałe 'do zobaczenia' ruszyła do drzwi. Obserwowałam ją, aż do samych drzwi. Gdy wyszłam spojrzałam na rozanielonego Zabiniego i wyciągnęłam swoją dłoń z jego.
-Nigdy się w ten sposób do mnie nie odzywała - mruknął cicho, a ja zaśmiałam się lekko. Pokiwałam z politowaniem głową.
-Musimy ustalić kilka reguł – mruknęłam i wyciągnęłam kawałek pergaminu. Ujęłam pióro w dłoń i zaczęłam zapisywać, mimo wyraźnie słyszalnych pojękiwań niezadowolenia ze strony Zabiniego.
'Clementine i Blaise – zasady.
1. Nie robimy nic, na co nie ma obopólnego przyzwolenia.
2. Zabini nie dopuści do męczenia Neville’a Longbottoma.
3. Zdarza się uczenie w nie swoich dormitoriach/Pokojach Wspólnych.'
-Chcesz coś jeszcze dopisać? – spytałam podsuwając mu listę pod nos. Ten ujął pióro i zaczął skrobać punkt czwarty. Oddał mi kartkę. – Joyce pójdzie z Zabinim na Bal organizowany u Malfoyów w okresie Świąt Bożego Narodzenia – przeczytałam koślawe pismo Zabiniego. Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
-Malfoy zaprosił już Pansy jako swoja partnerkę. Proszę Clementine – mruknął patrząc mi w oczy, a ja kiwnęłam głową lekko.
-Idziemy do was do dormitorium? Pewnie już się niecierpliwią – zaśmiałam się delikatnie. Zabini kiwnął głową i ujął swoja książkę pod pachę. Moją zaś założyłam jakimś świstkiem wyciągniętym z kieszeni. Ruszyliśmy do wyjścia. Kiwnęłam miło bibliotekarce na pożegnanie. Szliśmy w ciszy, która, o dziwo, wcale nie była niezręczna.
-Emmie? – mruknął cicho Zabini, jak zbliżyliśmy się na dwa metry do wejścia do Wspólnego Pokoju Ślizgonów. Spojrzałam na niego przystając lekko. Ten wyciągnął ku mnie dłoń, a ja splotłam nasze palce razem.
-Jesteś gotowy? – spytałam, a ten kiwnął głową i otworzył przejście.
W Pokoju Wspólnym Ślizgonów byłam pierwszy raz w życiu. Pierwszoroczna Clementine nie uwierzyłaby, że to dzieje się naprawdę. Poza tym była trochę za bardzo ciekawska, ale to swoją drogą. Zielonkawe światło omiatało całe pomieszczenie aurą niepewności, ale z drugiej strony spokoju. Ogień w kominku palił się dokładnie tak jak w naszym. Zabini zaczął mnie ciągnąć w stronę schodów. Nie obchodziły mnie ciekawskie spojrzenia Ślizgonów, bo naprawdę podziwiałam sam wystrój pomieszczenia. Tak zupełnie inny, niż nasz.
Po krótkiej wyprawie w górę schodów Zabini uchylił przede mną drzwi. Wsunęłam się do środka z uśmiechem. W środku siedział Malfoy na krześle przy małym stoliku, a Pansy okupowała jego łóżko. Nie było nikogo innego.
-Cześć Clementine – powiedział wesoło Draco i spojrzał na nasze splecione dłonie. Jego twarz wykrzywiła się w jeszcze większym uśmiechu.
-Uczycie się Smoku? – spytał Zabini zanim zdążyłam odpowiedzieć Malfoyowi. Blaise poprowadził mnie do swojego łóżka i usiadł opierając się o ścianę z boku. Usiadłam koło niego i położyłam sobie książkę na kolanach. Puściliśmy swoje dłonie.
-Właśnie rozmawiamy o tym, jak napisać esej na Opiekę – stwierdził dalej radosnym tonem. Zabini kiwnął głową i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Skończyłam go już wcześniej, więc jeśli chcecie mogę wam pomóc – stwierdziłam i jakby od niechcenia wsunęłam swoje nogi między uda Blaise’a. Pansy spojrzała na mnie krzywiąc się trochę. Draco machnął dłonią.
-Hagrid wyczuje w tych esejach twoją rękę. Za dobre referaty piszesz – stwierdził z uśmiechem. Kiwnęłam wesoło głową i otworzyłam książkę na stronie, na której skończyłam. Tleniony kontynuował rozmowę z Parkinson. Blaise położył dłoń na jednej z moich nóg. Spojrzałam na niego znad książki i uśmiechnęłam się lekko. Jego twarz jednak wcale nie wyrażała szczęścia, gdyż cały czas łypał oczami w stronę Pansy. Westchnęłam i nachyliłam się na nim.
-Zabini, to jest bardzo niepokojące – wymamrotałam, gdy spojrzał w moją stronę. Położyłam dłoń na jego dłoni, a ten kiwnął głową.
-Wiem Emmie, ale nie potrafię inaczej – odparł cicho, a ja uśmiechnęłam się z politowaniem. Na jego twarzy również zobaczyłam delikatny uśmiech. Położyłam dłoń na jego policzku.
-Oczywiście, że potrafisz – mruknęłam, a ten nachylił się nade mną i dotknął moich ust swoimi. Szczerze, akurat tego się nie spodziewałam. Kompletnie. Po chwili odsunął się, a ja uśmiechnęłam się. – Nie o to dokładnie mi chodziło, ale to było miłe – stwierdziłam patrząc na niego. Zabini kiwnął rozbawiony głową i pogładził mnie po nodze. Zwróciłam wzrok na książkę.
-Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną – wymamrotał bardzo cicho, ledwo słyszalnie. Jakby nie chciał, bym to usłyszała. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nawet nie chciałam patrzeć w stronę uśmiechniętego głupio Malfoya, ale podejrzewałam, że właśnie to robił.
Przyzwyczajałam się do jego obecności koło mnie. Coraz bardziej było to normalne. Jego poczucie humoru przypominało moje. Mogłam mu dużo powiedzieć, bo sam sporo przeżył. Chyba cieszyłam się z tego wszystkiego, mimo wcześniejszej niepewności.
Doczytałam w końcu rozdział o chimerach z porannych ćwiczeń i podniosłam na moment wzrok na pracę Zabiniego.
-Kończysz już? - spytałam kładąc dłoń na jego ramieniu. Ten spojrzał na mnie i z uśmiechem pokiwał głową.
-Jednorożce są naprawdę ciekawe - stwierdził wesoło, a ja zaśmiałam się. Pogładziłam go delikatnie po twarzy.
-Bardzo się cieszę. Są niesamowite - odparłam i znowu zwróciłam wzrok na książkę. Ten delikatnie się nade mną nachylił i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się pod nosem i przewróciłam kartkę na chropianki.
-Wyglądacie razem bardzo uroczo. Wiedziałem, że coś się święci. To nie mógł być tylko alkohol - zaśmiał się radośnie Malfoy. Oboje na niego spojrzeliśmy rozbawieni. Pansy dosłownie zabijała mnie wzrokiem.
-Ognista Whisky łączy ludzi - stwierdził rozbawiony Zabini. Pokręciłam głową z politowaniem i znowu zanurzyłam nos w książkę. Spojrzałam ukradkiem na zegarek. Za pół godziny miała być kolacja. Zabini najwyraźniej to wyłapał i położył mi dłoń na kolanie. Dokładnie tak jak to robił zawsze Fred. - Zdążymy na kolację - dodał spokojnie, a ja kiwnęłam głową.
-Dobrze - powiedziałam, a on podał mi swoje wypracowanie. Zaczęłam je sprawdzać dosyć skrupulatnie, jednak nie widziałam większych błędów.
-I jak?
-Bardzo dobry esej - odparłam z uśmiechem, a ten kiwnął głową. Położył pergamin na szafce i zaczął wstawać z łóżka. Podał mi dłoń. Ujęłam ją i wstałam.
-Widzimy się na kolacji - powiedział Blaise i ruszyliśmy do wyjścia z dormitorium. Zaczęliśmy schodzić na dół i za rękę wyszliśmy z Pokoju Wspólnego. Jak tylko zamknęły się za nami drzwi Blaise mocno mnie przytulił. - Dziękuję, widziałaś jak ona się na mnie patrzyła? - spytał rozanielony. Spojrzałam na niego wesoło.
-Widziałam - odparłam, gdy przytulał mnie jeszcze mocniej. Cały czas bełkotał, że mi dziękuję. Ze śmiechem ujęłam jego dłoń i zaczęłam iść w stronę Wielkiej Sali.
-Mówiłem ci już, że jesteś niesamowita? - spytał wesoło, a ja kiwnęłam głową. Ten z radości zatrzymał mnie i mocno pocałował. Oddałam spokojnie pocałunek z uśmiechem na ustach.
Byliśmy już bardzo blisko Wielkiej Sali i gdy się odsunął ode mnie to zauważyłam za Blaisem zaskoczony wzrok Neville'a.
-Leć na kolację. Potem się zobaczymy - powiedziałam do Zabiniego, a ten wesoło ruszył do Wielkiej Sali. Podeszłam do wrytego w ziemię Longbottoma.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś? - spytał rozzłoszczonym tonem. Ja złapałam go za ramię i zaczęłam prowadzić do naszej ławy.
-To nie jest tak jak myślisz. Ale musisz mnie wysłuchać - mruknęłam półgłosem. Ten niepewnie kiwnął głową. - Zabiniemu strasznie podoba się Pansy.
Neville skrzywił twarz. Też nie wiedziałam, jak ktoś tak przystojny, jak Blaise może mieć za obiekt westchnień... No cóż, Parkinson.
-I tak sporo gdzieś wychodzimy, więc poprosił mnie czy nie mogłabym zagrać przez jakiś czas jego dziewczyny. Do tego, w umowie jest, że nie będą cię dręczyć, że będziesz normalnie funkcjonować na zajęciach - wymruczałam jednym tchem. Usiedliśmy przy ławie. Widziałam, że Neville dalej nie był za bardzo przekonany co do moich słów.
-Nie mówię, że to źle. Jestem trochę zły, ale no - urwał i podrapał się po policzku. - Chyba dziękuję - dodał trochę skonsternowanym głosem. Uśmiechnęłam się do niego łapiąc w dłoń kubek herbaty.
-Nie ma za co - powiedziałam i aż słyszałam jak przewraca oczami z lekkim uśmiechem.
~~~
Szybko poszło. Trochę chcę to skończyć. Trochę ogarnąć. Mam dużo pomysłów, dużo fragmentów. Może coś za szybko iść, ale no cóż. Bywa.

1 komentarz:

  1. Właściwie chciałam zostawić sobie nadrabianie na dwa razy, ale nie mogłam usiedzieć i przeczytałam kilka kolejnych rozdziałów i mnie wmurowało.
    W sensie. Co? Znaczy wiesz dobrze że kocham Blaise’a. Wiem że ty również i w sumie coś mi tu śmierdziało w tym że nagle Balice tak zmienił swoje zachowanie, ale z drugiej strony nie będziesz chyba w stanie zrobić małego potwora z Zabiniego, jak zrobiłam to ja. Prawda? A z drugiej strony.. Clem która przyjmuje to jak gdyby nigdy nic i.. Oh zawsze potrafisz mnie zaskoczyć ��
    B.

    OdpowiedzUsuń